Po powrocie do Słowenii nie mogłam przyzwyczaić się do codzienności. Za tydzień miałam zacząć nową pracę. W końcu z czegoś muszę się utrzymywać. Rozmowa kwalifikacyjna poszła mi całkiem nieźle, więc może coś z tego będzie. I jeszcze ten Peter.. Peter, z którym rozmawiałam ostatnio pięć dni temu. Niby tylko pięć dni, ale kurde, aż pięć dni! Rozumiem, że ma dużo treningów i takie tam, ale mógłby napisać choć jednego, głupiego SMS-a. Zaczynałam tęsknić za jego uśmiechem, włosami.. Ustami.. Kurwa.
Gotowałam właśnie obiad, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Już idę! -krzyknęłam, wytarłam ręce i otworzyłam. -Cześć Domen.
-Cześć. Jak tam rozmowa?
-Myślę, że w porządku. -uśmiechnęłam się i zaprosiłam go do środka. -Masz ochotę na pieczonego łososia? Niedługo będzie gotowy.
-No pewnie. Uwielbiam twoją kuchnię. -ostatnio rzeczywiście poprawiłam swojej zdolności kulinarne. Od zawsze lubiłam gotować, a teraz miałam na to więcej czasu.
-To gdzie teraz zawody? -zapytałam, gdy zajadaliśmy się rybą z brokułami.
-Sapporo. Jutro o 4 wylot. Nie ma to jak dobra pora. -zaśmiałam się. Lenistwo i ukochanie snu Domena były jednymi z jego uroczych wad.
-Dasz radę. Będę trzymać za ciebie kciuki.
-Nie nastawiam się na żadne miejsca, ale wykonałem kawał dobrej roboty ostatnio więc..
-Miałam na myśli to, żebyś wstał. -zaśmiałam się. -Ale za to też.
-Fajnie by było stanąć na podium.
-Ostatnio było blisko. -puściłam mu oczko.
-Wiesz, Peter liczy tylko na zwycięstwo. -delikatnie poruszyłam się na jego imię.
-Co tam u niego? -zapytałam od niechcenia. Domen popatrzył na mnie zdziwiony.
-A wy.. Nie.. Hmm.. -zaczął się dziwnie jąkać i lekko zarumienił.
-No wyduś to wreszcie.
-Nie jesteście razem? -spojrzałam na niego z bladym uśmiechem.
-Co...
-Przecież nie dostałem w twarz za darmo.
-Cóż, nie rozmawiałam z nim od przyjazdu tutaj.. Myślałam, że.. -przerwał mi dźwięk dzwonka. Ktoś znowu się do mnie dobijał. -Przepraszam. -wydusiłam i poszłam do drzwi.
-Peter, co ty tu.. -Nie dał mi dokończyć, tylko zamknął mi usta pocałunkiem. Objął mnie w talii i wciąż namiętnie całował.
-Ekhmm. -usłyszeliśmy za sobą. Peter jednak w ogóle się tym nie przejmował.
-Przepraszam. -wyszeptał, odrywając się od moich warg. -Cześć Domen.
-Hmm. Tak. -mimowolnie na moje usta wpłynął uśmiech. -Jesteś głodny? -Peter również się uśmiechnął. Miałam ochotę znów go pocałować.
-A czym chcesz mnie nakarmić?
-Jakaś aluzja?
-Skąd. -zaśmialiśmy się, a Domen spojrzał na nas zdziwiony i lekko rozbawiony.
-Wiesz Kamila, ja właściwie będę się zbierał. W końcu jutro muszę wcześnie wstać.
-Okej.
-Ty Peter też lepiej się wyśpij. -puścił mu oczko i założył kurtkę. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.
-Taki mam zamiar.
-Na razie, dzieciaczki.
-Pa dzieciaczku. - zamknęłam za nim drzwi. Odwróciłam się i natrafiłam na twardą klatkę piersiową Petera. Spojrzał mi w oczy. Chciałam go wyminąć i udawać obrażoną. W końcu powinnam być. Ten jednak owinął swoje ręce wokół mojej talii i przyciągnął do siebie.
-Jesteś na mnie zła? -nie odpowiedziałam. Ale naprawdę ciężko było mi się nie zaśmiać. -Kochanie przepraszam, mogłem chociaż zadzwonić. Miałem dużo pracy.
-Jasne. Nie musisz się tłumaczyć, przecież my..
-No właśnie, jesteśmy razem, więc powinienem. -powiedział spokojnie, wywołując u mnie osłupienie. Czyli my naprawdę jesteśmy razem?
Po raz kolejny uśmiechnęłam się wbrew mojej woli. Objęłam go za szyję i pocałowałam.
-Po prostu za tobą tęskniłam. -wyszeptałam. Peter uśmiechnął się.
-Ja też. Nawet nie wiesz, jak bardzo.
-To dlaczego się nie odzywałeś?
-Musiałem załatwić coś ważnego.
-Co takiego?
-Powiedzmy, że to mała niespodzianka. -spojrzałam na niego.
-Jaka znowu niespodzianka? -zapytałam. Peter jednak nie powiedział o tym nic więcej. Pocałował mnie, opierając o ścianę. Zupełnie jak w Zakopanem.
-Masz ochotę na mały spacer?
_________________________________
Dum, dum. Znowu jestem 😊