piątek, 14 października 2016

11. Przepraszam. EPILOG

   Gdy przypominam sobie, co myślałam o Peterze gdy go poznałam, mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Prawdziwy Peter ani odrobinę nie przypomina tego, za jakiego go miałam, gdy pierwszy raz przekroczyłam próg domu rodzinnego Prevców. 
Przede wszystkim poznałam go. Poznałam go na tyle, by powierzyć mu wszystkie swoje myśli, wątpliwości i zmartwienia. 
Poznałam go na tyle, by móc rozmawiać z nim o mojej przeszłości, a co najważniejsze, o przyszłości. 
Ostatnie miesiące naszego życia spędziliśmy na wybieraniu ubranek, kocyków, łóżeczka i wszelkiego typu innych rzeczy, które będą nam potrzebne już za kilka tygodni. 
Wiadomość, że jestem w ciąży przyszła tak niespodziewanie, że nie zdążyłam zacząć się martwić. Peter cały czas był przy mnie i gdy tylko się o tym dowiedział, z jego twarzy nie schodził szeroki uśmiech. To właśnie dzięki niemu moje wszystkie wątpliwości ustąpiły miejsca radosnemu wyczekiwaniu. 
   -Nazwiemy go Peter Junior. -oznajmił, gdy pewnego wieczoru siedzieliśmy przytuleni na kanapie, a on gładził dłonią mój brzuch. 
-Skąd wiesz, że to będzie chłopiec? 
-Tylko spójrz na niego, od razu to widać. -powiedział i zaśmialiśmy się. Prawdę mówiąc, już na wczorajszym badaniu USG, dowiedziałam się, że to rzeczywiście będzie synek. 
-A jeśli to dziewczynka? -zapytałam. 
-To będzie najbardziej rozpieszczanym dzieckiem na świecie. -pocałował mnie w czubek głowy. 
Uwielbiałam chwile takie jak ta. Czułam się bezpieczna, szczęśliwa i przede wszystkim kochana. 
-Pamiętasz naszą pewną rozmowę, przeprowadzoną na kanapie w twoim starym mieszkaniu? -zapytał mnie i uśmiechnął się. -Przegrałaś zakład. 
-Naprawdę? A więc teraz.. 
-Musisz budzić się codziennie obok mnie i całować mnie w usta na przywitanie. 
-Nie wierzę, że to zapamiętałeś. 
-Jak mógłbym zapomnieć? 
-Myślę, że nie będzie z tym problemu. -Uśmiechnęłam się i mocno go pocałowałam. 

Trzy lata później
-Kochanie, nie biegaj tak! -powiedziała moja przepiękna żona do śmiejącego się Juniora. W rękach trzymała nasz kolejny skarb - trzydniową córeczkę. Właśnie wróciliśmy ze szpitala. 
Wziąłem urwisa na ręce i usiadłem obok żony, całując ją w policzek. 
-Poznaj swoją młodszą siostrzyczkę. -powiedziałem mu do ucha, pokazując śpiącą ślicznotkę. 
-Mogę ją dotknąć? -uśmiechnąłem się i pokiwałem głową. Mały pogłaskał delikatnie jej główkę. 
Spojrzałem na Kamilę i jej piękne długie włosy. 
Uśmiechała się ze łzami w oczach. 
-Pamiętasz, co ci kiedyś powiedziałem? O tym, że właśnie tak będzie?
-Pamiętam. Chcesz powiedzieć mi coś jeszcze?
-Tylko tyle, że cię kocham. I będę kochał do końca mojego życia. 


____________________________
Przepraszam. 
Zawaliłam to opowiadanie. 
Planowałam zupełnie inne zakończenie, jednak uznałam, że chociaż im należy się happy-end. 
Dziękuję wszystkim, którzy czytali to opowiadanie, komentowali. Jesteście wspaniali. ♥
Chciałam powiedzieć, że było to chyba ostatnie opowiadanie w moim wykonaniu. I choć wiem, że są osoby, które chciałyby przeczytać coś jeszcze, nie mogę Wam tego obiecać. 
Coraz więcej obowiązków, coraz mniej czasu wolnego.. 

Wiem, że zaniedbałam już to opowiadanie. Dlatego kolejne może zostać opublikowane dopiero, gdy napiszę je w całości. 
Nie wiem, czy to będzie kiedykolwiek. 

Dlatego dziękuję wszystkim i każdemu z osobna, za każde wyświetlenie, komentarz i motywację.
Przepraszam, dziękuję i kocham Was. ♥
~MILA :*