piątek, 14 października 2016

11. Przepraszam. EPILOG

   Gdy przypominam sobie, co myślałam o Peterze gdy go poznałam, mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Prawdziwy Peter ani odrobinę nie przypomina tego, za jakiego go miałam, gdy pierwszy raz przekroczyłam próg domu rodzinnego Prevców. 
Przede wszystkim poznałam go. Poznałam go na tyle, by powierzyć mu wszystkie swoje myśli, wątpliwości i zmartwienia. 
Poznałam go na tyle, by móc rozmawiać z nim o mojej przeszłości, a co najważniejsze, o przyszłości. 
Ostatnie miesiące naszego życia spędziliśmy na wybieraniu ubranek, kocyków, łóżeczka i wszelkiego typu innych rzeczy, które będą nam potrzebne już za kilka tygodni. 
Wiadomość, że jestem w ciąży przyszła tak niespodziewanie, że nie zdążyłam zacząć się martwić. Peter cały czas był przy mnie i gdy tylko się o tym dowiedział, z jego twarzy nie schodził szeroki uśmiech. To właśnie dzięki niemu moje wszystkie wątpliwości ustąpiły miejsca radosnemu wyczekiwaniu. 
   -Nazwiemy go Peter Junior. -oznajmił, gdy pewnego wieczoru siedzieliśmy przytuleni na kanapie, a on gładził dłonią mój brzuch. 
-Skąd wiesz, że to będzie chłopiec? 
-Tylko spójrz na niego, od razu to widać. -powiedział i zaśmialiśmy się. Prawdę mówiąc, już na wczorajszym badaniu USG, dowiedziałam się, że to rzeczywiście będzie synek. 
-A jeśli to dziewczynka? -zapytałam. 
-To będzie najbardziej rozpieszczanym dzieckiem na świecie. -pocałował mnie w czubek głowy. 
Uwielbiałam chwile takie jak ta. Czułam się bezpieczna, szczęśliwa i przede wszystkim kochana. 
-Pamiętasz naszą pewną rozmowę, przeprowadzoną na kanapie w twoim starym mieszkaniu? -zapytał mnie i uśmiechnął się. -Przegrałaś zakład. 
-Naprawdę? A więc teraz.. 
-Musisz budzić się codziennie obok mnie i całować mnie w usta na przywitanie. 
-Nie wierzę, że to zapamiętałeś. 
-Jak mógłbym zapomnieć? 
-Myślę, że nie będzie z tym problemu. -Uśmiechnęłam się i mocno go pocałowałam. 

Trzy lata później
-Kochanie, nie biegaj tak! -powiedziała moja przepiękna żona do śmiejącego się Juniora. W rękach trzymała nasz kolejny skarb - trzydniową córeczkę. Właśnie wróciliśmy ze szpitala. 
Wziąłem urwisa na ręce i usiadłem obok żony, całując ją w policzek. 
-Poznaj swoją młodszą siostrzyczkę. -powiedziałem mu do ucha, pokazując śpiącą ślicznotkę. 
-Mogę ją dotknąć? -uśmiechnąłem się i pokiwałem głową. Mały pogłaskał delikatnie jej główkę. 
Spojrzałem na Kamilę i jej piękne długie włosy. 
Uśmiechała się ze łzami w oczach. 
-Pamiętasz, co ci kiedyś powiedziałem? O tym, że właśnie tak będzie?
-Pamiętam. Chcesz powiedzieć mi coś jeszcze?
-Tylko tyle, że cię kocham. I będę kochał do końca mojego życia. 


____________________________
Przepraszam. 
Zawaliłam to opowiadanie. 
Planowałam zupełnie inne zakończenie, jednak uznałam, że chociaż im należy się happy-end. 
Dziękuję wszystkim, którzy czytali to opowiadanie, komentowali. Jesteście wspaniali. ♥
Chciałam powiedzieć, że było to chyba ostatnie opowiadanie w moim wykonaniu. I choć wiem, że są osoby, które chciałyby przeczytać coś jeszcze, nie mogę Wam tego obiecać. 
Coraz więcej obowiązków, coraz mniej czasu wolnego.. 

Wiem, że zaniedbałam już to opowiadanie. Dlatego kolejne może zostać opublikowane dopiero, gdy napiszę je w całości. 
Nie wiem, czy to będzie kiedykolwiek. 

Dlatego dziękuję wszystkim i każdemu z osobna, za każde wyświetlenie, komentarz i motywację.
Przepraszam, dziękuję i kocham Was. ♥
~MILA :* 


czwartek, 15 września 2016

10. Jak możesz to lubić?

  Gdy pięć dni później stałam na lotnisku i szukałam go wzrokiem, byłam pewna. Pewna, że warto spróbować. Każde z nas miało swoją przeszłość, która być może nie była najlepsza. Peter, z tego co udało mi się dowiedzieć podczas mojej ostatniej wizyty w domu Prevców, powinien nawet bardziej ode mnie obawiać się kolejnego związku. On jednak chciał mnie poznać. I był bardzo zdeterminowany. A właśnie. Mama Petera znów zaprosiła mnie na obiad. 
-Szuka pani kogoś? -usłyszałam i uśmiechnęłam się. 
-Właśnie znalazłam. -ominęłam Petera i rzuciłam się w ramiona stojącego za nim Domena. Oboje zaśmialiśmy się. 
-Spokojnie bracie, teraz twoja kolej. -zostawił nas samych. Spojrzałam na Petera, który próbował udawać obrażonego. Nie minęła jednak chwila, jak znajdowałam się w jego objęciach. Pocałował mnie w usta na środku lotniska, które później z uśmiechami opuszczaliśmy. Żadne z nas nie widziało wtedy, że ktoś postanowił na tym zarobić. 

-Że niby 'Gwiezdne Wojny' są głupie?! Lepiej spójrz na te swoje płaczliwe filmy. Jak można oglądać coś takiego? 
-Wypraszam sobie, każdy ma swój gust. 
-Te wszystkie niby książki też nazywasz gustem? 
-Co nazywasz "niby książkami"? 
-O to tutaj. Masz tego mnóstwo. 
-Zapamiętaj sobie jedno. -stanęłam przed nim, celując palcem wskazującym w jego pierś. -W mojej obecności nie obraża się żadnej książki. -popatrzyliśmy sobie chwilę w oczy, a potem po raz kolejny tego dnia wybuchnęliśmy śmiechem. Peter dotknął mojego policzka i przysunął swoją twarz do mojej. Delikatnie musnął moje wargi. Następnie namiętnie wdarł się do moich ust. 
Objął mnie w pasie, a moje ręce wylądowały na jego szyi. Niestety po raz kolejny musiałam go powstrzymać. - Peter.. -pokręciłam głową i odsunęłam się delikatnie. 
-Kamila. -popatrzył mi w oczy. -Myślałem, że już o tym rozmawialiśmy. 
-Tak, ale.. Co się zmieniło od tego czasu? Nie widzieliśmy się.. -Peter przerwał moją wypowiedź, całując mnie delikatnie w usta. 
-Nie słodzę ani kawy, ani herbaty. Kocham słuchać klasycznego rocka. Moim marzeniem jest domek w górach, żona przy boku i kilkoro dzieci. Mogę spać po każdej stronie łóżka. Uwielbiam jedzenie mojej mamy. Jestem wielkim szczęściarzem, bo robię to, co kocham. Jakiś czas temu rozstałem się z długoletnią dziewczyną, nawet narzeczoną. Zdradziła mnie. Myślałem, że przez długi czas nie będę mógł się po tym pozbierać, ale wiesz co? Wszystko zmieniło się, gdy tylko cię zobaczyłem.. Wtedy już wiedziałem, że spotkałem tą jedyną. 
-Peter..
-Mówiłaś, że nic o mnie nie wiesz. Więc powiedziałem, co mi przyszło do głowy. 
-Skąd wiesz, że jestem tą jedyną? - spojrzał na mnie. 
-Nie mam pojęcia. Po prostu tak czuję. 
-A jeśli ja.. -przerwałam. Kocham go. Najbardziej w świecie. Ale nie wiem, czy ja w ogóle nadaję się na dziewczynę. Na żonę. A dzieci? Jak ja mam mu o tym powiedzieć..? 
-Nie próbuj mnie oszukiwać. To wcześniej, to nie wszystko, prawda? Ty nie boisz się związku. Jest coś jeszcze. -spojrzałam na niego z łzami w oczach. Skąd on mógł..? 
-Ja.. Ty nie zrozumiesz. 
-Kamila... -ujął moją twarz w swoje dłonie. -Kocham cię. Słyszysz? Nigdy nie pozwolę, żebyś cierpiała, żeby ktoś cię skrzywdził. 
-Ja też cię kocham.. Ale ty nie wiesz.. Ja.. Moi rodzice.. W tym wypadku.. Zginął ktoś jeszcze. Ja nie wiem czy dam radę. Czy potrafię.. -wyszeptałam. Peter pogładził mój policzek. 
-Kto? Możesz mi powiedzieć... 
-Moja córka... 

____________________
... 
Ale zawaliłam. 
Przepraszam Was wszystkich. 
Chcę tylko powiedzieć, że zupełnie straciłam wenę, a także pomysł na to opowiadanie. 
Spodziewajcie się już tylko epilogu :( 
Przepraszam... 


czwartek, 21 lipca 2016

9. Jakby to było wczoraj.

-Pamiętasz, jak wrzuciłem cię tu w zaspę? -Peter zaśmiał się, a ja spiorunowałam go wzrokiem. Spacerowaliśmy, trzymając się za ręce. Prawdę mówiąc jeszcze nie czułam się tak dobrze, jak w tej chwili. Gdy ciepła dłoń Prevca mocno ściskała moją. Jednak wątpliwości, jakie dopadły mnie podczas ostatnich rozmyślań, nie chciały ode mnie odejść. Bałam się. 
-Taa. Powinieneś nie chcieć, żebym pamiętała. -mruknęłam, mocniej owijając się szalikiem.
-Zawsze jesteś takim zmarzlakiem?
-Odkąd pamiętam. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, że wyjechałam tutaj, a nie do jakiejś Barcelony czy innego Rzymu. -znowu usłyszałam jego śmiech.
-Ja nie narzekam. -objął mnie w pasie i pocałował. Przytuliłam się do niego. Był taki ciepły..
-Możemy już wracać?
-Pewnie.
-Zimno mi chyba we wszystko.
-Spokojnie, zajmę się tym. -spojrzałam na niego z ukosa, ale tylko pokręciłam głową. Chwyciłam Petera za rękę i wróciliśmy do mojego mieszkania.
Gdy tylko przekroczyliśmy jego próg, poczułam jego usta na swoich.
-Zmarzłaś w twarz?
-Tylko w nos. -zaśmiałam się, gdy pocałował mnie w niego. -Czy ty przypadkiem nie musisz jutro wstać jakoś wcześnie?
-Tak, ale mam jeszcze trochę czasu, żeby cię podenerwować.
-Pff. W takim razie żegnam. 
-Tylko żartuję, misiaczku. 
-Misiaczku? Serio? -zaśmiałam się. Peter złożył na moich ustach kolejny pocałunek. Zaczął całować mnie po szyi, a jego ręce wylądowały na moich pośladkach. - Peter... 
-Hmm? -wymruczał w moje ucho. 
-Przestań. -wyszeptałam. Odsunęłam się od niego i poszłam do salonu. To wszystko szło za daleko, za szybko. Przerastało mnie. Jeszcze niedawno moje życie było zupełnie inne. Chodziłam na zajęcia, spotykałam się z Domenem, ale nasze stosunki pozostawały przyjacielskie. Teraz doszedł do tego Peter. Uwielbiałam go. Jego pocałunki, uśmiech, ciepło, jakie biło od niego gdy mnie przytulał. Jednak gdy tylko pomyślałam, że po raz kolejny siada na belce, że może coś mu się stać.. Aż ściskało mnie w środku. Bałam się o niego i nie mogłam się tego pozbyć. Martwiłam się, chciałam się o niego troszczyć... Czy to.. Może być coś więcej? I jeszcze ten zakład, ta sprawa... 
-Kamila, co się stało? 
-Wszystko w porządku. 
-Nie prawda. -stanął przede mną i złapał mnie za dłonie. Poczułam dreszcze. 
-Zwolnijmy, okej? -powiedziałam, nie patrząc na niego. Podniósł mój podbródek i spojrzał mi w oczy. 
-Oczywiście, kochanie. -uśmiechnął się. -Trzeba było tak od razu. 
-Nie, ty nic nie rozumiesz. -niechętnie oderwałam się od niego. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. -Nie jestem gotowa na więcej. 
-O czym ty mówisz? -teraz jego spojrzenie przepełnione było.. Smutkiem. 
-Po prostu.. Jak ty to sobie wyobrażasz? Ty, najlepszy skoczek na świecie i ja, jakaś Polka, która wpieprza się w twoje życie..
-Nie jesteś jakąś tam Polką.. Nie dla mnie. 
-Peter.. Ja nie nadaję się na dziewczynę. Ja.. Moja przeszłość.. My nic o sobie nie wiemy. Kompletnie. Nie mam pojęcia co lubisz, ile słodzisz, czego słuchasz. Nie wiem co oglądasz w telewizji, co jesz, o której chodzisz spać. Nie wiem nic. I ty nie wiesz nic o mnie...
-Właśnie dlatego spotyka się z kimś, żeby go poznać. -Peter był.. zirytowany. A nawet zły. Ale jak ja miałam mu to powiedzieć? Schowałam twarz w dłoniach. -Kamila, spójrz na mnie. -pokręciłam głową.
-Zostaw mnie. Przepraszam.. 
-I myślisz, że ja tak po prostu odpuszczę? -ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie w usta. -Nigdy. 

_________________________________________
Nie bijcie, proszę. Przepraszam za to coś wyżej. To opowiadanie miało być fajne, rozdziały miały pojawiać się często, a wyszło jak zawsze. Jeszcze nie wiem, co z tym zrobię. 
Chyba wyjdzie mi dramat. 
xx 



czwartek, 2 czerwca 2016

8. Rzeczywistość wita.

   Po powrocie do Słowenii nie mogłam przyzwyczaić się do codzienności. Za tydzień miałam zacząć nową pracę. W końcu z czegoś muszę się utrzymywać. Rozmowa kwalifikacyjna poszła mi całkiem nieźle, więc może coś z tego będzie. I jeszcze ten Peter.. Peter, z którym rozmawiałam ostatnio pięć dni temu. Niby tylko pięć dni, ale kurde, aż pięć dni! Rozumiem, że ma dużo treningów i takie tam, ale mógłby napisać choć jednego, głupiego SMS-a. Zaczynałam tęsknić za jego uśmiechem, włosami.. Ustami.. Kurwa. 
Gotowałam właśnie obiad, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. 
-Już idę! -krzyknęłam, wytarłam ręce i otworzyłam. -Cześć Domen. 
-Cześć. Jak tam rozmowa? 
-Myślę, że w porządku. -uśmiechnęłam się i zaprosiłam go do środka. -Masz ochotę na pieczonego łososia? Niedługo będzie gotowy. 
-No pewnie. Uwielbiam twoją kuchnię. -ostatnio rzeczywiście poprawiłam swojej zdolności kulinarne. Od zawsze lubiłam gotować, a teraz miałam na to więcej czasu. 
-To gdzie teraz zawody? -zapytałam, gdy zajadaliśmy się rybą z brokułami.
-Sapporo. Jutro o 4 wylot. Nie ma to jak dobra pora. -zaśmiałam się. Lenistwo i ukochanie snu Domena były jednymi z jego uroczych wad. 
-Dasz radę. Będę trzymać za ciebie kciuki. 
-Nie nastawiam się na żadne miejsca, ale wykonałem kawał dobrej roboty ostatnio więc.. 
-Miałam na myśli to, żebyś wstał. -zaśmiałam się. -Ale za to też. 
-Fajnie by było stanąć na podium. 
-Ostatnio było blisko. -puściłam mu oczko. 
-Wiesz, Peter liczy tylko na zwycięstwo. -delikatnie poruszyłam się na jego imię. 
-Co tam u niego? -zapytałam od niechcenia. Domen popatrzył na mnie zdziwiony. 
-A wy.. Nie.. Hmm.. -zaczął się dziwnie jąkać i lekko zarumienił.
-No wyduś to wreszcie. 
-Nie jesteście razem? -spojrzałam na niego z bladym uśmiechem. 
-Co...
-Przecież nie dostałem w twarz za darmo. 
-Cóż, nie rozmawiałam z nim od przyjazdu tutaj.. Myślałam, że.. -przerwał mi dźwięk dzwonka. Ktoś znowu się do mnie dobijał. -Przepraszam. -wydusiłam i poszłam do drzwi. 
-Peter, co ty tu.. -Nie dał mi dokończyć, tylko zamknął mi usta pocałunkiem. Objął mnie w talii i wciąż namiętnie całował. 
-Ekhmm. -usłyszeliśmy za sobą. Peter jednak w ogóle się tym nie przejmował. 
-Przepraszam. -wyszeptał, odrywając się od moich warg. -Cześć Domen. 
-Hmm. Tak. -mimowolnie na moje usta wpłynął uśmiech. -Jesteś głodny? -Peter również się uśmiechnął. Miałam ochotę znów go pocałować. 
-A czym chcesz mnie nakarmić? 
-Jakaś aluzja? 
-Skąd. -zaśmialiśmy się, a Domen spojrzał na nas zdziwiony i lekko rozbawiony. 
-Wiesz Kamila, ja właściwie będę się zbierał. W końcu jutro muszę wcześnie wstać. 
-Okej. 
-Ty Peter też lepiej się wyśpij. -puścił mu oczko i założył kurtkę. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. 
-Taki mam zamiar. 
-Na razie, dzieciaczki. 
-Pa dzieciaczku. - zamknęłam za nim drzwi. Odwróciłam się i natrafiłam na twardą klatkę piersiową Petera. Spojrzał mi w oczy. Chciałam go wyminąć i udawać obrażoną. W końcu powinnam być. Ten jednak owinął swoje ręce wokół mojej talii i przyciągnął do siebie. 
-Jesteś na mnie zła? -nie odpowiedziałam. Ale naprawdę ciężko było mi się nie zaśmiać. -Kochanie przepraszam, mogłem chociaż zadzwonić. Miałem dużo pracy. 
-Jasne. Nie musisz się tłumaczyć, przecież my.. 
-No właśnie, jesteśmy razem, więc powinienem. -powiedział spokojnie, wywołując u mnie osłupienie. Czyli my naprawdę jesteśmy razem? 
Po raz kolejny uśmiechnęłam się wbrew mojej woli. Objęłam go za szyję i pocałowałam. 
-Po prostu za tobą tęskniłam. -wyszeptałam. Peter uśmiechnął się. 
-Ja też. Nawet nie wiesz, jak bardzo. 
-To dlaczego się nie odzywałeś? 
-Musiałem załatwić coś ważnego. 
-Co takiego? 
-Powiedzmy, że to mała niespodzianka. -spojrzałam na niego. 
-Jaka znowu niespodzianka? -zapytałam. Peter jednak nie powiedział o tym nic więcej. Pocałował mnie, opierając o ścianę. Zupełnie jak w Zakopanem. 
-Masz ochotę na mały spacer? 

_________________________________
Dum, dum. Znowu jestem 😊 




wtorek, 17 maja 2016

7. Jesteś miła!

-Dlaczego uderzyłeś Domena? 
Peter spojrzał mi w oczy. Zaśmiał się lekko. 
-Nie sądziłaś chyba, że pozwolę mu całować moją dziewczynę. -chwilę zajęło mi zrozumienie tego, co powiedział. Oczywiście przez krążący w moich żyłach alkohol. Wszystko fajnie, tylko zaraz, kurwa, co?! Czyja dziewczyna?! 
-Chyba coś ci się pomyliło. -zaśmiałam się. Peter przysunął się do mnie i objął mnie w pasie. Moje ręce dalej były na jego szyi. 
-Nic mi się nie pomyliło. Podobasz mi się, a ja tobie. 
-Nie.. 
-Nawet nie zaprzeczaj. Odkąd zobaczyłem cię pierwszy raz w salonie, nie mogę przestać o tobie myśleć. 
-Jesteś pijany? 
-Nie, ale ty tak. -uśmiechnął się. Przez chwilę znowu zakręciło mi się w głowie. -To, co powiedziałem u ciebie, o tym jak widzę nas za kilka lat, ja tego sobie nie wymyśliłem. Przyśniło mi się to. I zrobię wszystko, żeby tak się stało. 
-Pocałujesz mnie wreszcie? -powiedziałam, zanim o tym pomyślałam. Peter uśmiechnął się po raz kolejny. To był ten uśmiech. 
Następnie zbliżył się do mnie i dotknął moich warg. Przeniosłam ręce w jego włosy, a on przesunął swoje na moje plecy, przyciągając mnie jeszcze bardziej do siebie. Całował mnie tak jak nigdy wcześniej. Mocno, władczo i namiętnie. Coraz bardziej czułam jego powiększające się podniecenie. 
Odsunęłam głowę, gdy zabrakło mi tchu. Spojrzałam w jego oczy i byłam pewna, że przepadłam. Nie liczył się żaden chory zakład, moje obawy, nic. W moim umyśle był tylko on. Dalej mocno mnie obejmował. Pocałował mnie w czubek nosa i patrzył na mnie jak zafascynowany. 
Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje, ale czułam się trzeźwa. Przesunęłam opuszkami palców po jego wardze. Zamruczał zmysłowo, ponownie mnie całując. Mogłabym stać tam przez resztę nocy. A nawet życia. Nie czułam nic oprócz przepełniającego mnie całą szczęścia. 
-Obiecaj, że przeprosisz Domena. -spojrzałam mu w oczy. 
-Obiecuję. Wreszcie taksówka. -wyszeptał, przerywając nasz kolejny pocałunek. -Zaraz mi tu zamarzniesz. 
-Z tobą było by to niemożliwe. -uśmiechnęłam się i wsiedliśmy do samochodu. Bez pomocy Petera oczywiście bym tego nie zrobiła. Położyłam głowę na jego ramieniu i zrobiłam się bardzo senna. -Peter.. -wyszeptałam i odpłynęłam. 

Obudziłam się w pokoju, który na pewno nie należał do mnie. Odetchnęłam głęboko i otworzyłam oczy. Byłam bez sukienki. Na stoliku obok stała szklanka wody i mała karteczka. Powoli przypominałam sobie wczorajszy wieczór. O dziwo nie bolała mnie głowa, ani nie czułam innych nieprzyjemnych skutków zbyt dużej ilości wypitego alkoholu. Uśmiechnęłam się gdy dotarło do mnie, co wydarzyło się na sam koniec. Upiłam łyk wody i sięgnęłam po kartkę. 
Zawsze rano biegam. Niedługo wrócę. P.
Wstałam z łóżka i założyłam sukienkę. Nic innego przecież ze sobą nie miałam. W łazience zmyłam rozmazany makijaż i uczesałam włosy. Nie wiedziałam czy powinnam zostać, czy iść do siebie. Tego problemu pozbawił mnie Peter, który wszedł do pokoju z uśmiechem na twarzy. 
-Dzień dobry. -przywitał się, a mi na jego widok prawie stanęło serce. Miał przyspieszony oddech i potargane włosy, ale jeszcze nigdy nie był dla mnie tak seksowny. Czy to wszystko dzieje się naprawdę? 
-Dzień dobry. 
-Niesamowite. -powiedział, przyciągając mnie do siebie i całując w czoło. Szczerze, to miałam ochotę na coś więcej. 
-Co jest takie niesamowite? - zapytałam. 
-Że uśmiechasz się na mój widok i nawet jesteś miła! -spiorunowałam go wzrokiem, śmiejąc się. 
-Dzień dobroci dla samobójców. I tak ci źle? 
-Nie, jest wspaniale. Mogłabyś tak na codzień. 
-Jak będziesz grzeczny, to pomyślimy. 
-Masz na myśli to? -uśmiechnął się i w końcu pocałował mnie w usta. Objęłam go za szyję i oddałam pocałunek. Jeszcze nikt nie całował mnie w ten sposób. Raz namiętnie, raz delikatnie. Miał takie ciepłe wargi, które mogłabym czuć na swoich przez cały czas. Wplotłam palce w jego włosy i dostrzegłam, jak bardzo były miękkie. Aż chciało się ich dotykać. Między nami robiło się naprawdę gorąco, tylko w pewnym momencie usłyszeliśmy burczenie mojego brzucha. Przypomniałam sobie, że mogę być głodna. Peter zaśmiał się cicho. -Chyba powinniśmy iść na śniadanie.  
________________________________
Kto się spodziewał takiego obrotu spraw? Na pewno nie ja. To wszystko przez Petera. 
Chyba powoli to on przejmuje to opowiadanie. 😁 A tak naprawdę to niedługo sama pogubię się w tym wszystkim. Mam nadzieję, że jednak coś z tego wyjdzie. 
Pozdrawiam 💗  




sobota, 30 kwietnia 2016

6. Muszę się napić.

      -Kamila, błagam. Przecież nie będziesz tu sama siedzieć. 
-Nigdzie nie idę. -Powiedziałam pewnie. Czy ten głupek nie może zrozumieć, że nie bawię się w imprezy? Chciałabym w spokoju przeczytać książkę, ale nie, ja muszę przejść bardzo długą drogę, nim odwiodę go od jakiegoś kolejnego, marnego pomysłu. 
-Czemu zawsze jesteś taka uparta? Widzisz, na konkurs też nie chciałaś jechać, a podobało ci się. -Podobało mi się? To mało powiedziane! Kurde, tu mnie ma. A może to wcale nie będzie taki zły pomysł? 

    Boże, co ja w ogóle sobie pomyślałam? To był najgorszy pomysł z możliwych! Siedziałam właśnie w jakimś zakopiańskim klubie, pomiędzy pijanym Tepesem, a dziwnie wyglądającym Laniskiem. Na przeciwko siedział 'obrażony na wszystko panicz' Peter. Naprawdę nie rozumiem tego człowieka. Jeszcze chwilę temu pił piwo i nawet żartował. A teraz wyglądał jakby mu chomik umarł. Ku mojemu szczęściu przy stoliku pojawił się Domen, więc szybko się do niego przesiadłam. Nie zapominając oczywiście, że jutro mam go zamordować. To będzie straszna zemsta. 
-Pięknie wyglądasz. -powiedział, a wszyscy przy stoliku jak na komendę spojrzeli na mnie. Pożałowałam, że założyłam tak krótką sukienkę. -Czego się napijemy? -Uśmiechnął się. Zauważyłam, że Peter dalej nie odwrócił wzroku. 
-Muszę napić się czystej, bo nie wytrzymam tak dłużej. -Spojrzał na mnie zdziwiony. Ja już jednak szłam do baru, więc udał się za mną. Potrzebowałam możliwie największej dawki alkoholu. Przecież mi czasami też należy się coś od życia. Chciałam się upić i dobrze bawić. 
Zamówiłam nam najpierw po jednym kieliszku. Potem po drugim. 
Po ósmej kolejce przestałam liczyć. Naprawdę dawno już byłam pijana. Nigdy nie lubiłam aż tyle pić, bo zawsze musiałam zrobić coś głupiego. 
Uśmiechnęłam się do Domena, który nagle stał się jakoś przystojniejszy.
-Idziemy tańczyć! -wykrzyknął. Złapał mnie za ręce i ruszyliśmy na parkiet. Nie pamiętam jak to się stało, ale dołączył do nas Jurij, a później także Anze. Wykręcaliśmy się w różne strony, naśladując taniec. Musieliśmy wyglądać przekomicznie. 
-Tak właściwe to gdzie jest Peter? -zapytał jego brat w którymś momencie. Rozejrzałam się dookoła, chwiejąc się lekko. Masa tańczących ludzi, nawet innych skoczków, ale jego nie było nigdzie. 
Wzruszyłam ramionami i przysunęłam się do Domena. Leciała akurat wolna piosenka, więc położyłam mu ręce na ramiona. On objął mnie w pasie. Byłam pijana, ale w końcu całkowicie się wyluzowałam. Domen też. Czułam przyjemne otępienie. Nie myślałam o niczym, tylko bujałam się w jego ramionach w rytm muzyki. 
Uśmiechnęłam się, gdy poczułam jego usta na swojej szyi. Było to tak przyjemne.. Ale Domen? I takie całowanie? Spojrzałam na niego zdziwiona i poczułam, jak coś mnie od niego odrywa. Peter odsunął mnie delikatnie i przyłożył Domenowi w twarz. Jak przez mgłę widziałam, co tak naprawdę się tam działo. Byłam pijana. Mocno pijana. Zachwiałam się, ale czyjaś ręka uratowała mnie przed upadkiem. Ktoś objął mnie w talii i gdzieś prowadził. 
-Peter? -powiedziałam, spoglądając na twarz mojego wybawcy. Był wściekły. -Chyba za dużo wypiłam. -Dodałam elokwentnie. Mocniej mnie objął, ponieważ praktycznie nie byłam w stanie iść. Poczułam jak narzuca na mnie kurtkę i znaleźliśmy się na zewnątrz. -Nie mogę iść. -wyjąkałam. Oparł mnie o ścianę i wyciągnął telefon. Objęłam go za szyję, żeby się nie przewrócić. 
-Zadzwonię po taksówkę. -powiedział, nie patrząc na mnie. Zaciągnęłam się chłodnym i świeżym powietrzem i od razu zrobiło mi się lepiej. Coraz lepiej widziałam i nie kręciło mi się już w głowie. Dalej obejmowałam Petera za szyję. Mogłam obserwować jego przystojną twarz. Wtedy spojrzał na mnie. 
Nie mogłam się powstrzymać i dotknęłam jego policzka. 
-Jesteś na mnie zły? -pokręcił głową, ale dalej się nie odzywał. Ja również przez chwilę milczałam. Patrzyłam jak oddycha, a z jego nozdrzy wydostaje się para. Z pewnością było kilkanaście stopni mrozu, jednak w ogóle tego nie czułam. Powoli przypomniałam sobie wcześniejsze wydarzenia. Wypite kieliszki, głupie tańce i.. -Dlaczego uderzyłeś Domena? 
_________________________________
Przepraszam, że taki krótki! x


piątek, 8 kwietnia 2016

5. Witaj w skocznym świecie.

Jakieś pół godziny później zorientowałam się, że prawie każdy już śpi. Razem z Peterem. Odłożyłam książkę i przyglądałam się jego twarzy. Wyglądał bardzo spokojnie. Jego włosy były w delikatnym nieładzie. Ale musiałam to przyznać, Peter wyglądał przystojnie. 
-Ładnie to tak komuś się przyglądać? -zapytał nagle, a ja poczułam się jak złodziej przyłapany na gorącym uczynku. Zapewne byłam już cała czerwona. -Słodko się rumienisz. 
-Lepiej idź spać. -prychnęłam i odwróciłam wzrok. Poczułam, jak łapie mnie za rękę. Chciałam zaprotestować, odwróciłam głowę w jego stronę i walnęłam go książką. 
-Ups, wyśliznęła mi się. 
-Ty.. Zasłużyłaś na karę! -momentalnie przysunął się do mnie i zaczął mnie łaskotać. Nie mogłam opanować śmiechu, więc zbudziłam pewnie  połowę samolotu. 
-Przestań! Jesteś..hahaha..chory psychicznie! 
-Chyba się na nas gapią. -występował mi do ucha, przerywając te tortury. Uśmiechnął się i z powrotem wygodnie rozłożył się na siedzeniu. 
-Masz więcej tego nie robić. - powiedziałam cicho. Peter zaśmiał się. 
-Jeśli będziesz grzeczna. -popatrzył na mnie rozbawiony. Pokazałam mu język i sięgnęłam po moją książkę. Po raz piąty czytałam jedno zdanie i nie mogłam go zrozumieć. Wciąż myślałam o naszym pocałunku sprzed kilku dni. Peter zachowywał się tak, jakby to się nie zdarzyło, jakby nie miało żadnego znaczenia. Ale z drugiej strony teraz wciąż patrzył na mnie i się uśmiechał. 
-Dasz mi wreszcie spokój? 
-Nie. 
-Czego ty właściwie ode mnie chcesz? 
-Lubię na ciebie patrzeć. To wszystko. 
-Rozpraszasz mnie. -Peter uniósł brwi, a ja nie wierzyłam, że to powiedziałam. Jego uśmiech tylko się poszerzył. Nic jednak nie powiedział. Właściwie to w ogóle nic już nie powiedział. Do końca lotu był dziwnie milczący. Miałam powoli dość tych jego dziwnych nastrojów. 
Gdy już odzyskaliśmy nasze bagaże i znaleźliśmy się w hotelu, dotarło do mnie, że znowu tu jestem. W Polsce. W miejscu, gdzie się urodziłam, wychowałam i wszystko straciłam. Usiadłam na moim łóżku. Nie chciałam tego, ale z moich oczu popłynęły łzy. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc szybko je otarłam. 
-Proszę. 
-To ja. Chciałem tylko powiedzieć, że za chwilę kolacja... Kamila, dlaczego płaczesz? - Domen momentalnie znalazł się obok mnie. 
-Nic mi nie jest. -powiedziałam, ale on przytulił mnie do siebie. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. I odpowiedziałam mu o wszystkim. O wypadku rodziny, o moich uczuciach, o tym wszystkim, co straciłam. Ominęłam oczywiście wątek z jego bratem. 
-Spokojnie mała. Nie płacz już. 
-Mała? -spojrzałam na niego i oboje się zaśmialiśmy. 
-Wszystko w porządku? -pokiwałam głową. -To chodź, spóźnimy się na kolację. 
-Domen? 
-Tak? 
-Dziękuję. -chłopak przytulił mnie raz jeszcze i wyszliśmy z pokoju. Czułam się o wiele lepiej. W końcu mogłam się tak po prostu wygadać. To wszystko zaczynało mnie przytłaczać, a dzięki Domenowi mogłam się tego pozbyć. Uśmiechnęłam się do siebie. 
 Po drodze do stołówki natrafiliśmy na Petera. 
-Cześć, dzieciaczki. -usłyszałam i spojrzałam na niego z mordem w oczach. 
-Cześć, fryzura ci oklapła. -Domen zaśmiał się, a Peter jednym ruchem ręki poprawił włosy. Zabrakło mi powietrza. Nie odzywając się więcej ruszyłam przed siebie. Po kolacji w dosyć miłej atmosferze wróciłam do pokoju. Chłopcy musieli iść wcześnie spać, ponieważ już jutro miały odbyć się kwalifikacje. 
  Przez cały dzień nie mogłam się na niczym skupić. Co z tego, że wszyscy Słoweńcy awansowali? Co z tego, że jutro skakać będzie też jedenastu polskich zawodników? 
Skoro ja nie mogłam skupić się na niczym innym, niż co będzie jeśli Peter rzeczywiście wygra. Ten zakład to był kompletny idiotyzm. W co ja się wpakowałam? 
       Na szczęście i na nieszczęście, Peter nie wygrał konkursu. Był trzeci, za Michaelem Hayböckiem i, ku mojej ogromnej radości, Kamilem Stochem. Całe Zakopane właściwie zwariowało. Tysiące biało-czerwonych serc dopingowało polskiego mistrza i choć nie udało mu się wygrać, to i tak wszyscy się cieszyli. Uczucie, jakie towarzyszyło mi podczas tego konkursu było niesamowite. Żałuję, że dopiero teraz zgodziłam się oglądać skoki na żywo. Mogłam to zrobić już dawno temu. Uśmiechnęłam się, gdy trzech najlepszych dzisiaj zawodników stanęło na podium. Chyba nigdy się do tego nie przyznam, ale byłam dumna z tego drażniącego mnie dupka. Domen zajął bardzo dobre piąte miejsce, dlatego, gdy tylko dołączył do mnie oglądającej dekorację, mocno go wyściskałam. 
Przez resztę wieczoru nie mogłam zetrzeć uśmiechu z twarzy. Najlepsze miało jednak dopiero nadejść. 
Gdy organizatorzy rozdali nagrody Peter rozpiął swoją kurtkę i wszystkie kamery na skoczni mogły podziwiać napis na jego koszulce. Wybuchnęłam śmiechem, widząc zdumioną minę Domena. Cóż, musiałam przyznać, że Peter jednak wywiązał się z zakładu. 
"Domen jest mistrzem i jest lepszy ode mnie!" na jego koszulce było dla mnie zaskoczeniem. Nie sądziłam, że naprawdę to zrobi. Nigdy mu tego nie powiem, ale mi zaimponował. Albo coś w ten deseń. 
-Kamila? -usłyszałam obok siebie. -To twoja sprawka? -zaśmiałam się razem z Domenem. Gdy Peter odnalazł nas wzrokiem, jego brat uniósł kciuka do góry. 
Zaśmiałam się i pokiwałam z uznaniem głową. Peter uśmiechnął się. Był to dla mnie najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałam w życiu. Kurde. 
_________________________________
Oddaję Wam piąteczkę :) Enjoy!