-Nigdzie nie idę. -Powiedziałam pewnie. Czy ten głupek nie może zrozumieć, że nie bawię się w imprezy? Chciałabym w spokoju przeczytać książkę, ale nie, ja muszę przejść bardzo długą drogę, nim odwiodę go od jakiegoś kolejnego, marnego pomysłu.
-Czemu zawsze jesteś taka uparta? Widzisz, na konkurs też nie chciałaś jechać, a podobało ci się. -Podobało mi się? To mało powiedziane! Kurde, tu mnie ma. A może to wcale nie będzie taki zły pomysł?
Boże, co ja w ogóle sobie pomyślałam? To był najgorszy pomysł z możliwych! Siedziałam właśnie w jakimś zakopiańskim klubie, pomiędzy pijanym Tepesem, a dziwnie wyglądającym Laniskiem. Na przeciwko siedział 'obrażony na wszystko panicz' Peter. Naprawdę nie rozumiem tego człowieka. Jeszcze chwilę temu pił piwo i nawet żartował. A teraz wyglądał jakby mu chomik umarł. Ku mojemu szczęściu przy stoliku pojawił się Domen, więc szybko się do niego przesiadłam. Nie zapominając oczywiście, że jutro mam go zamordować. To będzie straszna zemsta.
-Pięknie wyglądasz. -powiedział, a wszyscy przy stoliku jak na komendę spojrzeli na mnie. Pożałowałam, że założyłam tak krótką sukienkę. -Czego się napijemy? -Uśmiechnął się. Zauważyłam, że Peter dalej nie odwrócił wzroku.
-Muszę napić się czystej, bo nie wytrzymam tak dłużej. -Spojrzał na mnie zdziwiony. Ja już jednak szłam do baru, więc udał się za mną. Potrzebowałam możliwie największej dawki alkoholu. Przecież mi czasami też należy się coś od życia. Chciałam się upić i dobrze bawić.
Zamówiłam nam najpierw po jednym kieliszku. Potem po drugim.
Zamówiłam nam najpierw po jednym kieliszku. Potem po drugim.
Po ósmej kolejce przestałam liczyć. Naprawdę dawno już byłam pijana. Nigdy nie lubiłam aż tyle pić, bo zawsze musiałam zrobić coś głupiego.
Uśmiechnęłam się do Domena, który nagle stał się jakoś przystojniejszy.
-Idziemy tańczyć! -wykrzyknął. Złapał mnie za ręce i ruszyliśmy na parkiet. Nie pamiętam jak to się stało, ale dołączył do nas Jurij, a później także Anze. Wykręcaliśmy się w różne strony, naśladując taniec. Musieliśmy wyglądać przekomicznie.
-Tak właściwe to gdzie jest Peter? -zapytał jego brat w którymś momencie. Rozejrzałam się dookoła, chwiejąc się lekko. Masa tańczących ludzi, nawet innych skoczków, ale jego nie było nigdzie.
Wzruszyłam ramionami i przysunęłam się do Domena. Leciała akurat wolna piosenka, więc położyłam mu ręce na ramiona. On objął mnie w pasie. Byłam pijana, ale w końcu całkowicie się wyluzowałam. Domen też. Czułam przyjemne otępienie. Nie myślałam o niczym, tylko bujałam się w jego ramionach w rytm muzyki.
Uśmiechnęłam się, gdy poczułam jego usta na swojej szyi. Było to tak przyjemne.. Ale Domen? I takie całowanie? Spojrzałam na niego zdziwiona i poczułam, jak coś mnie od niego odrywa. Peter odsunął mnie delikatnie i przyłożył Domenowi w twarz. Jak przez mgłę widziałam, co tak naprawdę się tam działo. Byłam pijana. Mocno pijana. Zachwiałam się, ale czyjaś ręka uratowała mnie przed upadkiem. Ktoś objął mnie w talii i gdzieś prowadził.
-Peter? -powiedziałam, spoglądając na twarz mojego wybawcy. Był wściekły. -Chyba za dużo wypiłam. -Dodałam elokwentnie. Mocniej mnie objął, ponieważ praktycznie nie byłam w stanie iść. Poczułam jak narzuca na mnie kurtkę i znaleźliśmy się na zewnątrz. -Nie mogę iść. -wyjąkałam. Oparł mnie o ścianę i wyciągnął telefon. Objęłam go za szyję, żeby się nie przewrócić.
-Zadzwonię po taksówkę. -powiedział, nie patrząc na mnie. Zaciągnęłam się chłodnym i świeżym powietrzem i od razu zrobiło mi się lepiej. Coraz lepiej widziałam i nie kręciło mi się już w głowie. Dalej obejmowałam Petera za szyję. Mogłam obserwować jego przystojną twarz. Wtedy spojrzał na mnie.
Nie mogłam się powstrzymać i dotknęłam jego policzka.
-Jesteś na mnie zły? -pokręcił głową, ale dalej się nie odzywał. Ja również przez chwilę milczałam. Patrzyłam jak oddycha, a z jego nozdrzy wydostaje się para. Z pewnością było kilkanaście stopni mrozu, jednak w ogóle tego nie czułam. Powoli przypomniałam sobie wcześniejsze wydarzenia. Wypite kieliszki, głupie tańce i.. -Dlaczego uderzyłeś Domena?
_________________________________
Przepraszam, że taki krótki! x
-Peter? -powiedziałam, spoglądając na twarz mojego wybawcy. Był wściekły. -Chyba za dużo wypiłam. -Dodałam elokwentnie. Mocniej mnie objął, ponieważ praktycznie nie byłam w stanie iść. Poczułam jak narzuca na mnie kurtkę i znaleźliśmy się na zewnątrz. -Nie mogę iść. -wyjąkałam. Oparł mnie o ścianę i wyciągnął telefon. Objęłam go za szyję, żeby się nie przewrócić.
-Zadzwonię po taksówkę. -powiedział, nie patrząc na mnie. Zaciągnęłam się chłodnym i świeżym powietrzem i od razu zrobiło mi się lepiej. Coraz lepiej widziałam i nie kręciło mi się już w głowie. Dalej obejmowałam Petera za szyję. Mogłam obserwować jego przystojną twarz. Wtedy spojrzał na mnie.
Nie mogłam się powstrzymać i dotknęłam jego policzka.
-Jesteś na mnie zły? -pokręcił głową, ale dalej się nie odzywał. Ja również przez chwilę milczałam. Patrzyłam jak oddycha, a z jego nozdrzy wydostaje się para. Z pewnością było kilkanaście stopni mrozu, jednak w ogóle tego nie czułam. Powoli przypomniałam sobie wcześniejsze wydarzenia. Wypite kieliszki, głupie tańce i.. -Dlaczego uderzyłeś Domena?
_________________________________
Przepraszam, że taki krótki! x